niedziela, 29 kwietnia 2012

Gazety

Nie wiem, dlaczego ogarnia mnie niesamowita złość, kiedy czytam polskie gazety. Chyba powinienem się przyzwyczaić do tego, że prawda jest tam wielokrotnie naginana do obecnego kursu politycznego na świecie. Kryzys ekonomiczny (kto go spowodował?; polecam film "Inside job"), konflikt w Sudanie (kto ostatnio kogo zaatakował pierwszy?; www.economist.com/node/21553453), Katastrofa w Smoleńsku itd. Nie rozumiem dlaczego prawda musi mieć aż tyle oblicz. Czy w Polsce nie ma już chociażby jednego dziennikarza, który odważyłby się przedstawić sytuacji w naszym kraju i na świecie bez wciskania ludziom kłamstw i niedomówień? Zawód dziennikarza wymaga nie tylko olbrzymiego oczytania, znajomości tematu, na który się pisze i niesłychanej cierpliwości w zbieraniu materiałów (nie podążajcie ślepo za informacjami z Twittera), ale także niezmierzonych pokładów odwagi. Zacznijcie pisać prawdę. Dawajcie nam suche fakty, a my sami je ocenimy! Nie ogłupiajcie społeczeństwa!

Pustka emocjonalna

Czy zastanawialiście się kiedyś, jak jesteśmy wszyscy emocjonalnie puści w środku? Sam nawet nie wiem, kiedy ostatni raz zastanawiałem się nad tym, jak wiele osiągnąłem, co do tej pory przeżyłem, kogo spotkałem na swojej drodze i jakim przez to stałem się człowiekiem. Do przodu pchają mnie niemożliwa do powstrzymania siła chciwości (ale nie tylko chciwości w stosunku do pieniądza, ale także do coraz większych osiągnięć), zazdrość, neandertalskie żądze i chęć wyrównania sobie tego, czego nigdy nie mogłem mieć, kiedy byłem młody. Tak, zmieniłem się pod wieloma względami, a spowodowali to ludzie z mojego otoczenia. Stałem się próżny. Często nie zastanawiam się nad otaczającym mnie światem, dążę do zdobycia uznania, a ludzie stają mi się obojętni (nie jestem na etapie, na którym traktuje się ludzi, jak narzędzia, ale myślę, że gdybym sobie nie uświadomił mojej emocjonalnej pustki mogłoby ostatecznie do tego dojść), ponieważ rozwój cywilizacyjny wymusił na nas (na mnie w znacznym stopniu) ciągłe zmiany w "networkingu", nawet jeśli byśmy się przed tym bronili. Nie zgadzacie się? Ja też się nie zgadzałem dopóki nie uświadomiłem sobie, iż dawno przestałem utrzymywać kontakty z ludźmi, z którymi się wychowywałem, a spotkania z niektórymi starymi kolegami napawają mnie odrazą i jestem w stanie wymyślić kilkaset powodów, czemu do takiego spotkania nie dopuścić. Część tego powoduje moja próżność. Taki się stałem. Moje prywatne życie i przygody, jakie mnie w nim spotkały zmieniły mnie w egocentrycznego, prześmiewczego, zbyt wyedukowanego, pożądliwego, niedostatecznie wykształconego emocjonalnie młodego człowieka, który myśli, że zwojuje świat i swoim sposobem bycia zmieni ludzi. Prawda niestety jest inna i będę musiał się z nią w końcu zmierzyć. Ludzie, którzy mnie otaczają są często bardziej puści niż ja. Oni nie interesują się niczym poza sobą. Egoiści? Nie. Oni są normalni, a ja jestem pusty i dziecinny, ponieważ niezmiennie wierze, iż warto mówić ludziom prawdę, warto się kształcić, pracować ciężko, mieć swoje zdanie (potrafić go bronić), wierzyć w wyższy cel i dążyć do dobrobytu nie krzywdząc innych po drodze (mowa o empatii). Moją pustką jest moja emocjonalna niedojrzałość, a moją karą za nią jest moja próżność uwidaczniająca się pod postacią ciągłej chęci zdobywania uznania wśród otoczenia. Sam nie wiem, do czego to dąży, ale będę musiał się samodzielnie zmierzyć ze swoim życiem i swoją przyszłością.

sobota, 21 kwietnia 2012

Spostrzeżenie...(znalezione na www.spiegel.de)

Cooking is an art. François Vatel, a famous chef at the court of Louis XIV, was so distraught over his inability to serve a sufficiently delicious meal to the king that he committed suicide (www.spiegel.de/international/europe/0,1518,735604,00.html). ...a u nas niektórzy sprzedają prawdziwy kebab (döner kebap, tak gwoli ścisłości) z wieprzowiny i im to nie przeszkadza;)

czwartek, 19 kwietnia 2012

Life coaching

Life coaching to bardzo interesująca dziedzina wiedzy i, z mojego punktu widzenia, perspektywiczna branża biznesowa, ponieważ ludzie w życiowym pędzie i przy spadku siły relacji z innymi członkami społeczeństwa "zagubiają" się w otaczającej ich rzeczywistości. Zapominają o szczerości wobec siebie, partnera, rodziny i znajomych, a co więcej zanika u nich umiejętność zadawania sobie pytań mających za zadanie korygowanie swoich poczynań i postaw, a także poprawie naszego bytu na Ziemi. Life coaching różni się jednak zdecydowanie od zajęć z psychologiem. Spotkania z tego, co się do tej pory dowiedziałem, mają za zadanie wspólne poszukiwanie odpowiedzi na zaistniały problem w czasie szczerych rozmów z osobą, która takiej pomocy potrzebuje. Dla wielu osób (przyznam się szczerze również dla mnie, jeśli to ja bym musiał odpowiadać na szereg penetrujących moją prywatność pytań) spotkanie z life coachem byłoby udręką, ponieważ pytania drążą temat bez końca, aż do znalezienia satysfakcjonującej odpowiedzi. Może się to kojarzyć z policyjnym przesłuchaniem, ale podobno pomaga, a że sesje są niemiłosiernie drogie (czasami ceny dochodzą do 2000zł za spotkanie, a spotkań jest z reguły 6-8) sponsoruje się je w większości wyższej kadrze menadżerskiej lub specjalistom niezbędnym w przedsiębiorstwie, a mającymi na swojej zawodowej drodze przeszkody natury osobistej.

Społeczny dowód słuszności

Społeczny dowód słuszności to jedna z moich ulubionych technik perswazyjnych, która szeroko stosowana jest nie tylko przez reklamodawców, ale także przez nas samych (my z resztą też dajemy się na nią nieraz złapać). Marketingowcy wykorzystują fakt, iż nie jesteśmy specjalistami we wszystkich dziedzinach i nad wyraz często podążamy za głosem (opinią) grupy lub lidera. To właśnie w ten sposób sprzedają nam sprzęt AGD/RTV, samochody, telefony, ubrania itd. Mnie jednak najbardziej zainteresowało w tej zasadzie fakt jej wykorzystywania (często nieświadomie) w stosunkach damsko-męskich. Najprostszy przykład: samotnie wędrujący po ulicy facet będzie dla kobiet mniej atrakcyjny, aniżeli ten sam facet wędrujący w towarzystwie jakiejś kobiety. Zasada ta jest tak prosta i oczywista w zastosowaniu, ze aż dziw bierze, że tak wiele osób wciąż daje się na nią złapać. Ja reaguję z dużą dozą ostrożności, gdy słyszę od jakiegoś sprzedawcy, że ten towar/usługa jest najchętniej wybierany przez innych klientów (nie lubię też gdy chcą wywrzeć na mnie presję czasu mówiąc o ostatnim produkcie w tej cenie, albo o tym, że oferta trwa tylko do końca tygodnia). Dla ciekawych polecam książkę Roberta Cialdiniego pt.:" Wywieranie wpływu na ludzi", która przybliża szereg innych, ale równie ciekawych i powszechnie stosowanych technik perseweracyjnych.

Alkoholizm (spontanicznie)

Kiedy idę po ulicy i widzę pijaka nie jest mi go wcale żal. Myślę za to o jego bliskich, którzy niewątpliwie cierpią przez jego uzależnienie. Należy pamiętać, iż jeden pijak to jedna nieszczęśliwa rodzina, która często stacza się (moralnie i finansowo) przez jednego ze swoich członków. Pytanie "czy pomagać?" jest naturalnie jak najbardziej na miejscu, ale trzeba wziąć pod uwagę, iż ludzie, którzy nadużywają alkoholu nierzadko nie chcą dać sobie pomóc. Jest to często, szczególnie w czasie zimy, omawiany w mediach temat, kiedy to bezdomni odmawiają pójścia do noclegowni i wystawiają się na działanie olbrzymiego dyskomfortu, jakim jest wpływ zimna na organizm, tylko po to, ażeby móc wypić po kieliszku. Sprawa alkoholizmu nie tyczy się jednak tylko ludzi najgorzej uposażonych, bezdomnych lub biednych, albowiem wiele osób, których nigdy byśmy nie podejrzewali o taki inklinacje lubi sięgnąć po kielicha (sięgają po lepsze gatunkowo trunki, ale równie często). Nie są to odosobnione przypadki. Prawdziwych "anonimowych alkoholików" jest wielu. W domach ten temat zamiata się pod dywan nie chcąc psuć wizerunku rodziny przed sąsiadami, znajomymi itd. Powracając do pytania, czy pomagać ludziom uzależnionym stoję w martwym punkcie, a to dlatego, iż zdaję sobie sprawę z faktu, że alkoholik do końca życia będzie alkoholikiem, choćby nigdy po kuracji nie napił się nawet grama alkoholu. Widmo powrotu do nałogu prześladowałoby go/ją do końca życia. Myślę, że każdy, kto nadużywa alkoholu powinien być leczony, ale fakt, iż jest on uzależniony powinien być rozpowszechniony, albowiem bez tej informacji może on się stykać ze zbyt wieloma pokusami ze strony znajomych (lub wrogów). Nie chodzi mi o napiętnowanie takiej osoby tą informacją, chociaż nie dam się przekonać, iż alkoholizm jest chorobą, z która powinniśmy się obchodzić w miarę dyskretnie. Alkoholizm, tak jak inne uzależnienia jest wyrazem naszej słabości, a każdy pijak powinien zrozumieć, iż działa nie tylko destrukcyjnie na siebie, ale także na swoje otoczenie. A tak a propos picia, to zawsze mnie zastanawiało skąd ludzie, którzy nie mają co jeść i za co zapłacić mieszkania, są w stanie codziennie się alkoholowo upodlić. Mnie często nie stać na piwo, a pracuję.

środa, 18 kwietnia 2012

Uwaga skierowana do stron i blogów o rentierstwie, oszczędzaniu i inwestowaniu

Przyznam się,że czasami czytam strony zajmujące się tą tematyką. Z reguły zamieszczone są tam różnego rodzaju porady mające nas przybliżyć do upragnionego celu, którym jest koniec pracy i fajne życie po jej wcześniejszym, aniżeli zakłada minister Rostowski i premier Tusk, zakończeniu. Uważam, iż są to porady niezwykle cenne, ponieważ wiedza finansowa społeczeństwa jest u nas na dość niskim poziomie. Warto przypominać o konieczności oszczędzania, inwestowania i odkładania na dodatkową emeryturę. Nie lubię jednak, kiedy autorzy zamieszczanych tam tekstów piszą, że każdy może odkładać. Jest to głupie, krzywdzące i niepotrzebne, ponieważ w Polsce jest wielu ludzi, którzy nie są w stanie związać końca z końcem, a 50zł to dla nich naprawdę spore pieniądze (www.rp.pl/artykul/696051.html?p=2). Szanuję ludzi, którzy rozumieją, że w Polsce nie wszystkim się udało na równi z nimi. Wracając do sedna sprawy warto przypomnieć, iż jeśli tylko możemy powinniśmy sami wziąć odpowiedzialność za naszą finansowa kondycję teraz i w przyszłości. Jeśli stać nas na odkładanie i inwestowanie, róbmy to. Zadbajmy o ubezpieczenie i emeryturę. Ale nie mówmy wszem i wobec, ze skoro my możemy to inni też mogą. To nie jest takie proste, jak się nam wydaje. Pamiętajmy, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, a inwestowanie i oszczędzanie od posiadanych środków.

Adopcje dzieci przez sławnych ludzi ze Stanów Zjednoczonych

Może i temat jest dość kontrowersyjny, ale nad wyraz godny poruszenia. Jestem poirytowany za każdym razem, kiedy czytam, że jakiś amerykański aktor lub piosenkarka zaadoptowała czarne dziecko z Afryki. Nie to, żebym był przeciwnikiem adopcji lub żebym był nieczuły na cierpienia afrykańskich dzieci, ale jedno pytanie podnosi mi znacznie ciśnienie, a mianowicie: czy biedne dzieci z Afryki są lepsze, aniżeli biedne, czarne dzieci z Ameryki Północnej? Jakie przyczyny leżą u podstaw adopcji właśnie z Afryki? Czy dzieci stamtąd są bardziej czarne, aniżeli dzieci z Detroit, Los Angeles lub Chicago? Czy dzieciom z Ameryki Północnej nie należy się lepszy los? A może lepiej wygląda się wśród znajomych i przed dziennikarzami adoptując dzieci właśnie z czarnego lądu? Pytania te dręczą mnie i pewnie pozostaną bez odpowiedzi...

wtorek, 17 kwietnia 2012

Bardzo lubię...

Bardzo lubię w Łodzi jeździć środkami komunikacji miejskiej. Nie dlatego, ze są bezpieczne, czyste i punktualne, ale dlatego, że często mogę tam spotkać takich ludzi, których psychologowie/socjologowie szukają do badań latami. Ostatnio, na przykład, spotkałem dwóch starszych panów (65+), którzy omówili stosunki polsko-niemieckie ostatnich 20 lat w 3 przystanki, co niejednemu wytrawnemu historykowi zajęłoby kilkanaście wykładów, a ci dwaj jeszcze potrafili w tym czasie wyciągnąć zaskakujące wnioski (spisek, układy, loża masońska, Żydzi und so weiter!). Szok! Jeśli ktoś jest zainteresowany, to codziennie w okolicach Rynku Bałuckiego odbywają się wykłady i debaty na tematy ekonomiczno-polityczne i społeczne. A rozmawiają sami znawcy tych zagadnień! Żeby nie było, że szydzę ze starszych ludzi, ale przydałoby się im "zimny prysznic", ponieważ szczerze powiedziawszy o żadnym z tych tematów nie mają pojęcia, a w szczególności o ekonomii i polityce. Tak moi drodzy. Wasza znajomość tych dwóch dziedzin nauki jest często bardzo mizerna. Najwięcej możecie wiedzieć o inflacji, kiedy ceny marchewki idą w górę. No i zapomniałbym: spisek...Wszędzie spisek i układy. Żydzi (w 90% na pierwszym miejscu), loża (ciekawe która obediencja?), Rosjanie (KGB oczywiscie, bo którzy by inny), Niemcy, geje i lesbijki itd. Słuchając tego "gówna" (bo inaczej tego nazwać nie wypada) ogarnia mnie początkowo ogólne rozbawienie przechodzące po chwili we wstyd (za waszą niewiedzę), rozpacz i żal (że brak wam elementarnej kultury, oczytania i logiki). I Wy macie nieść kaganek oświaty? Kształcić młodzież?

Kiedyś byłem (polityka)

W moim domu politycznie były, w moim mniemaniu, zawsze dwa różne światy. Jeden zdominowany przez kobiety był wielkim propagatorem myśli socjalistycznej wyrażającej się nie tylko w poparciu idei ruchu związkowego, ale także w głoszeniu lewicujących idei mówiących o tolerancji i równości wszystkich obywateli. Przejawiał się on także w silnym sprzeciwie wobec nierównemu traktowaniu obywateli przez władze. Mężczyźni byli podzieleni- od anarchizmu do myśli centrowo-umiarkowanych. Mnie początkowo imponowała myśl lewicowa od komunizmu poprzez socjalizm do socjal-demokracji. Każdy z tych etapów w sposób znaczący wywarł na mnie wpływ, którego ślady można zauważyć w moim pojmowaniu istoty tolerancji wobec praw innych, a także tak istotnych kwestii, jak aborcja, eutanazja, rasizm, myśl związkowa, czy prawa gejów i lesbijek. W pełni popieram pogląd marszałka Piłsudskiego mówiący, iż "kto nie był socjalistą za młodu, ten na starość będzie skurwysynem". Idee równość i tolerancji wobec wszystkich ras, odmienności seksualnych i poglądów politycznych powinny być nam zaszczepiane za młodu. Kiedy jesteśmy najbardziej otwarci i pełni pasji. Później życie, praca zawodowa i otaczający nas ludzie będą mieć na nas bardziej destrukcyjny wpływ, który skieruje nas w stronę egoizmu i stopniowego spadku empatii. Tak się też stało w moim przypadku. Od pewnego czasu mój poziom empatii wobec ludzi stopniowo spada. Zaczyna się we mnie również wzbudzać niechęć dotycząca płacenia coraz większych obciążeń podatkowych na osoby, którym w życiu nie poszło najlepiej. Można to nazwać egoizmem. Można też brakiem współczucia względem innych członków społeczeństwa. Według mnie to jednak coś innego. Myślę, że to codzienne życie daje nam powody, ażeby stać się bardziej trzeźwo myślącymi (dla innych bezdusznymi), aniżeli byliśmy za młodu, kiedy to przepełniały nas ideały. Pochwała komunizmu zniknęła we mnie tak szybko, jak zrozumiałem, iż w samym założeniu ten system nigdy nie będzie mógł mieć miejsca na Ziemi. Dlaczego? Ponieważ ludzie są ambitni, pożądliwi, chcą lepiej dla siebie, swoich rodzin i swoich dzieci. Systemy socjalistyczne i socjaldemokratyczne są niesprawiedliwe z założenia, ponieważ społeczeństwo musi "zrzucać się" na ludzi, którzy są uprzywilejowani, nieskuteczni, nieprzewidujący (nie ubezpieczyłeś się? państwo zapłaci!, nie odkładałeś na emeryturę? państwo zapłaci!...Jakie państwo? MY zapłacimy! Tylko MY! Nikt inny!) lub którym się nie chciało i nie chce. A dlaczego ja mam na nich płacić? Kim więc jestem? Czy jestem liberałem? Nie. Zauważam, iż ludzie nie są i nigdy nie będą na to przygotowani, ponieważ łatwiej jest żyć w państwie, do którego można wyciągnąć rękę i na którym można zrobić interes. Ludzie są z natury zbyt leniwi, ażeby samemu zadbać o swoje interesy. Kim więc jestem? Myślę, że jestem racjonalistą i egoistą, albowiem systemy w czystych formach się nie sprawdziły, a ich mieszanki wywołują u mnie uśmiech na twarzy (np.: socjalliberał). Trzeba codziennie starać się formować świat wokół według swojego uznania i swoich potrzeb. A co jeśli się nie uda? Trudno. Przynajmniej spróbuję.

niedziela, 15 kwietnia 2012

Sprawa warta zauważenia

Jeśli będąc w związku wciąż zauważasz, iż są ludzie bardziej fizycznie atrakcyjni, aniżeli Twój partner, oznacza to, że jesteś zdrowy na umyśle. Natura nie stworzyła człowieka do życia w monogamii. To, że łączymy się w pary i żyjemy ze sobą latami, jest przeciwko naszej biologicznej budowie, więc przestańmy się oszukiwać. Rozwój kulturowy i cywilizacyjny to jedno, a natura to drugie.

System bankowy

Od jakiegoś czasu banki w Polsce i na świecie starają się przedstawić społeczeństwu, jako firmy podchodzące do klienta w sposób ludzki i etyczny. Taki obraz rzeczywistości bardzo rozmija się z prawdą, ponieważ bank ma przynosić dochód dla akcjonariuszy. Interesariusze i ich dobro leży na przeciwległym końcu skali. Moralność i etyka są niemożliwe, jeśli chodzi o pieniądze. Każdy się z tym stwierdzeniem mniej lub bardziej zgadza. Dlaczego więc naiwnie dajemy się oszukiwać kampaniom marketingowym obrazującym nam, iż bank to nasz przyjaciel i pomoże nam w potrzebie? To brednie, jakich mało. Każdy może się przekonać o wysokich wartościach banku, jeśli tylko weźmie w nim kredyt. Czar pryśnie zaraz po podpisaniu umowy kredytowej. Bierzemy 25 tys. kredytu na 2 lata, musimy oddać 32. Warto pamiętać, iż ubiegamy się o 25, ale bank w swojej nieskończonej dobroci pożyczy nam ok. 24,2 ponieważ potrąca sobie prowizję...Za co, skoro i tak musimy oddać 32? Podobnie jest z kredytami hipotecznymi. Kredyt na 30-45 lat to więzienie porównywalne z najciemniejszymi i najciaśniejszymi lochami Malezji, czy Tajlandii. Nie dość, że pożyczymy powiedzmy 200 tys. to będziemy musieli oddać prawie drugie tyle odsetek, a wartość nieruchomości może przecież w międzyczasie spaść. Karty kredytowe to już zupełnie inna historia. Śmieszą mnie ludzie, którzy cieszą się, jak małe dzieci z faktu posiadania karty kredytowej. Karta kredytowa jest jak gilotyna wisząca nad głową właściciela. Dopóki spłaca on /ona ją w terminie, wszytko jest w najlepszym porządku (może dostać nawet kilka punktów za lojalność). Jeśli jednak przekroczy termin płatności, albo nie uiści minimalnej miesięcznej spłaty, wtedy bank zdejmuje maskę i pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Nie chciałbym wzbudzić podejrzeń, iż jestem przeciwnikiem kredytu. Uważam jednak, iż każdy powinien kilka razy przemyśleć fakt jego wzięcia, ponieważ nie jest to zabawa tania. A bank nie jest jego/jej przyjacielem.

niedziela, 1 kwietnia 2012

Rozwarstwienie

Mało się o tym pisze i mówi, ale w Polsce następuje coraz większe rozwarstwienie społeczeństwa z postępującą marginalizacją klasy średniej. Należy pamiętać, iż jest to zjawisko wysoce niepokojące, ponieważ klasa średnia zawsze była największym nośnikiem myśli liberalnej i co nawet najważniejsze była ona ostoją myśli demokratycznej. W Polsce miażdży się ją wysokimi obciążeniami na rzecz państwa, które często nie dają efektów prowadzących do widocznej poprawy standardu życia obywateli. W Polsce rośnie niestety z wielu powodów grupa ludzi, którzy żyją w nędzy lub są na krawędzi. Kiedy czytam wypowiedzi, iż "ktoś tam ich nie widział", to nie dziwię się temu zjawisku. Ażeby zobaczyć, jak się żyje przeciętnemu Kowalskiemu, trzeba wyjść na ulice, pojeździć tramwajami i autobusami, zamiast samochodem, pochodzić po mieście (nie mówię tu o pojechaniu do Manufaktury) itd. W Łodzi to zjawisko widać, jak na dłoni w wielu miejscach miasta. Ciekaw jestem, czy w Polsce kiedykolwiek dojdziemy do jako takiej normalności w tej materii. Uważam, iż uwaga władz w tym punkcie powinna zostać postawiona w stan najwyższej gotowości, albowiem sprawy bezrobocia, biedy i społecznej degeneracji pozostawione same sobie będą tylko się pogłębiać. Nie można odmówić, iż wiele osób radzi sobie naprawdę dobrze i nie musi zastanawiać się, jak wiązać "koniec z końcem". Ludzie Ci, nie muszą się chwalić swoim wysokim standardem życia. Myślę, że należą im się tylko gratulacje. Martwi mnie natomiast grupa ludzi, którzy chcą aspirować do "klasy wyższej", a i zarobki na to nie pozwalają. Rujnują wtedy swoje życie poprzez konsumpcyjny tryb życia, który prowadzi ich tylko w jednym kierunku: finansowa destabilizacja i niewola (człowiek staje się niewolnikiem systemu). Czy warto więc ryzykować tak wiele, ażeby udawać bycie kimś lepszym? Ja pozostaje w klasie niższej. Chcę żyć po swojemu i staram się mieć jak najmniej kontaktów z niepotrzebną konsumpcją na kredyt, która miałaby mnie przybliżyć do grupy ludzi, do których tak naprawdę nie należę. Udawać można bowiem na krótką metę. A co potem?