niedziela, 9 września 2012

Wrażenia po filmie "Weekend"

Jakiś czas temu obejrzałem gniot pt.: "Weekend". Osoba, która podpisała ostateczną zgodę na kręceńie tego filmu musiała albo nie czytać scenariusza, albo mieć bardzo wysoką gorączkę wywołaną którąś z chorób tropikalnych. Ten film to katastrofa w każdym wymiarze. Uważam go za zdecydowanego faworyta do zastąpienia obecnie używanych narzędzi przesłuchiwania groźnych osobników na całym świecie (np.: zamiast waterboardingu). Już widzę oczami wyobraźni te nagłówki w prasie krajowej i zagranicznej: Bezwzględni (dzicy, nieludzcy itp.) Polacy używają niedozwolonych narzędzi przesłchań stosując puszczanie podczas przesłuchań "Weekendu". Szczerze zastanawiam się, czy nie wystąpić z wnioskiem o odszkodowanie za trwały uszczerbek na zdrowiu po obejrzeniu tego czegoś. Nie polecam!

sobota, 8 września 2012

A teraz zupełnie coś z innej beczki! (giełda)

Czy ktoś jest mi w stanie wyjaśnić tak wysoki poziom indeksów giełdowych w Polsce i w Europie? Przecież to pompowanie kolejnej bańki spekulacyjnej, która będzie musiała któregoś dnia pęknąć, albowiem obecne poziomy indeksów nie mają solidnego oparcia w realnej gospodarce. Wiem, że na giełdzie nie zawsze to jest najważniejsze (ważne są emocje, psychologia, analiza techniczna, rekomendacje, HFT itd.), ale takie podejście jest irracjonalne. Jestem ciekaw, ile osób wciąż wierzy, że giełda już w swoich wycenach zdyskontowała spodziewane słabe wyniki firm w trzecim i czwartym kwartale tego roku w czasie dwóch wyraźnych korekt, których doświadczyliśmy w tym roku. Myślę, że niektórzy inwestorzy zapomnieli, że to banki są za duże by upaść, a nimi i ich stratami się nikt przejmować nie będzie. Aktualizacja z dnia 5.10.2013: Nikogo nie interesuje realna gospodarka, a ja wciąż wierzę, iż bez dobrych sygnałów z niej płynących nie powinno być poprawy na giełdzie. Człowiek młody jest i jeszcze mało w swoim życiu widział. Ehhh...Gdybym się urodził starym góralem...Życzyłbym sobie, ażeby choć odrobinę normalności wróciło na te parkiety i dało popalić tym fake'erom, bo jak tak dalej będzie się działo, to się z tej komedii zrobi dramat. Taper, you motherf*****s, bo będzie płacz!

W Forbsie...

Czytając ostatnie wydanie Forbsa (9/2012) zajrzałem do załączonego dodatku na temat private bankingu. Myślę, że ludzie, którzy mają styczność z najbardziej zamożną warstwą społeczeństwa mogą czasami mieć ciekawe spostrzeżenia na temat ludzi (klientów), z którymi przyszło im pracować. Osobiście uważam, iż jest to napewno bardzo ciekawe zajęcie, ponieważ przebywanie z tymi ludźmi może dać człowiekowi szansę na nauczanie się czegoś o budowaniu prężnych biznesów, ale także może budzić w człowieku zazdrość i frustrację spowodowaną nierównym podziałem dóbr. Naprawdę jestem ciekawy, jak to jest. Wydaje mi się, że osobiście rozpatrywałbym pracę z bogatymi klientami bardziej, jako ciekawą przygodę i możliwość nauczania sie czegoś nowego, aniżeli problem z brakiem szczęścia w kształtowaniu swojej drogi zawodowej i rozpaczaniu nad niesprawiedliwością losu. Szczególnie ciekawy jest artykuł na temat concierge i interesujących zleceń zamożnych klientów. Trzeba przyznać, iż może pieniądze szczęścia nie dają, ale napewno mogą pomoc w jego osiągnięciu.

O zwycięstwie egoizmu i pijawkach żerujacych na postawach prospołecznych...(chwila szczerości)

Kiedy myślę, ile w Polsce marnuje sie energii na niepotrzebne dysputy społeczne, to nachodzi mnie myśl, iż może czas coś zmienić i się zaangażować (wstąpić do partii politycznej,może zacząć udzielać sie społecznie itp.), ażeby później ze spokojnym sercem móc powiedzieć, że przynajmniej próbuję coś zrobić, ażeby poprawić otaczającą mnie rzeczywistość. I właśnie w takich momentach staję przed wyborem, czy coś robić, wykorzystując mój czas i energię, dla innych ludzi, którzy i tak najpewniej tego nie docenią, albo mnie i moje starania wyśmieją, ponieważ dla nich będę tylko niepoprawnym marzycielem-spolecznikiem, czy też spędzić każdą wolną chwilę na budowaniu swojego dobrego samopoczucia, swojej przyszłości i swoich dobrych relacji z ludźmi, na których naprawdę mi zależy. Odpowiedź moi drodzy jest tylko jedna: egoizm zwycięża. Zwycięża, ponieważ z dotychczasowych doświadczeń wiem, że Polacy to naród wredny, samolubny i głupi, nie dlatego, że przedstawiają nas tak obserwatorzy z wrogo nastawionych środowisk (np.: szukający sensacji dziennikarze), ale dlatego, iż tacy naprawdę jesteśmy. Młodzi społecznicy, dla których praca dla dobra innych była i jest najistotniejszym darem dla społeczeństwa, stają się wraz z wiekiem samolubni, ponieważ w którymś etapie życia dochodzą do wniosku, iż praca u postaw nie popłaca (nobilituje, ale nie popłaca), a ludzie, dla których się poświęcali byli zwykłymi pijawkami, którzy wyssali ich młodzieńczą wiarę, zapał i chęć pomocy innym. I pomimo najszczerszych chęci nie poświęcę nawet minuty mojego czasu, i ani złotówki z zarobionych przeze mnie pieniędzy na pomoc cwaniakom żerującym na pracy i dobrym sercu innych. Niech zdychają w cierpieniach!

O motywacji

Będąc ostatnio w Madrycie, w czasie ostatniego dnia pobytu, miałem przyjemności spotkać i porozmawiać z dwoma Mormonami. Obaj młodzieńcy byli bardzo grzeczni, otwarci, emanujący doskonałym nastawieniem do mnie i od otaczającego ich świata (nawet, gdy oznajmiłem im, że jestem ateistą), uśmiechnięci, i co było dla mnie najbardziej interesujące: byli zmotywowani, ażeby przekonać mnie do przyjścia na ich spotkanie i zapoznanie mnie z ich punktem spojrzenia na Boga, i wiarę w niego. Motywacja Mormonów jest dla mnie tak wielką zagadką, że aż trudno mi znaleźć odpowiednie słowa, ażeby wyrazić mój dla nich podziw. Chciałbym poznać narzędzia i techniki używane przez ich kaznodziejow, ich rodziców i ich przyjaciół, którzy potrafią tak skutecznie zagrzać ich do krzewienia wiary w ten właśnie, jakże niekomfortowy i niełatwy, sposób. Uważam (bez najmniejszej dozy żartu, czy kpiny), iż Mormoni mogliby szkolić sprzedawców i akwizytorow, i śmiem twierdzić, iż odnosiliby na tym polu olbrzymie sukcesy.  Bardzo Was podziwiam Panowie, i chociaż Wasze przekonania rozmijają sie z moimi, mam dla Was dużo szacunku za postawę i wiarę, która z tego, co widzę, daje Wam siłę i motywację do działania.